O Chmielnie - perełka wśród kaszubskich jezior i lasów.
Położone pośród pięknych wzgórz i malowniczych jezior Szwajcarii Kaszubskiej Chmielno od dawna przyciągało niezliczone grupy turystów. Tradycje wsi jako letniska sięgają bowiem końca XIX wieku. Odwiedzić Chmielno to znaczy przeżyć niezapomnianą turystyczną przygodę, ponieważ wszystkiego tu jest pod dostatkiem: pięknych krajobrazów, czystego powietrza, jezior, lasów i ryb. Do Chmielna przyciąga przede wszystkim woda. Położone w sąsiedztwie 5 jezior stanowi wymarzony zakątek dla wszystkich wypoczywających tu turystów. Chwalą je także żeglarze, kajakarze oraz miłośnicy windsurfingu i wędkarze. Tu rozpoczyna się przepiękny szlak wodny zwany popularnie „Kółkiem Raduńskim”, który tworzy 10 połączonych ze sobą jezior.
Ze względu na niezaprzeczalne walory i niepowtarzalny charakter środowiska przyrodniczego Chmielno i cały obszar gminy znajduje się na terenie Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Turystów i krajoznawców zwabia do Chmielna nie tylko piękny krajobraz i czysta woda jezior, ale także interesujący folklor, zabytki, tradycje garncarskie i inne atrakcje turystyczne. Niewiele jest miejscowości na Kaszubach, tak bogatych w baśnie i podania ludowe jak Chmielne. Pojawia się w nich najczęściej księżniczka Damroka i ażeby posłuchać o niej pięknych opowieści, trzeba oczywiście przyjechać do Chmielna.
Historia Neclów i ich ceramiki
Ludowa sztuka wyrobu i wypalania przedmiotów z gliny należy do najstarszych wytworów kultury, o czym świadczą liczne wykopaliska i co potwierdzają liczne badania naukowe. Gliniane naczynia robiono i wypalano na Kaszubach już od dawna, a pochodziły one z rodzimych warsztatów ceramicznych. Na przełomie XIX i XX wieku na tym terenie istniały 3 duże ośrodki garncarskie: Kościerzyna, Kartuzy oraz Chmielno – zaliczane do najstarszych ośrodków na Pomorzu.
Do grona garncarzy chmieleńskich tego okresu należeli: Wilhelm Habann, bracia Kręczkowscy, Hincowie, rodzina Adamczyków. Historia chmieleńskiej ceramiki Neclów zaczyna się w roku 1897, kiedy do Chmielna sprowadził się pierwszy jej twórca – Franciszek Necel, będący przedstawicielem VII już pokolenia tej garncarskiej rodziny.
Jak to się stało, że Franciszek porzuciwszy Kościerzynę przybył właśnie do Chmielna? Otóż złożyło się na to wiele przyczyn, często niezależnych od samego Franciszka. Udokumentowane jest, w sposób nie budzący żadnych zastrzeżeń, że ojciec Franciszka – Michał Necel VI, o którym wiadomo, że urodził się w 1831 roku, a zmarł w 1895 był wymieniany wśród działających w Kościerzynie garncarzy wytwarzających naczynia ceramiczne.
Po jego śmierci, w tym samym roku Franciszek postanowił zlikwidować swój skromny warsztat i mając niewielką sumę pieniędzy wyjechał aż do Ameryki, ażeby tam szukać szczęścia. Widocznie jednak nie podobał się jemu ten wielki kraj, gdyż szybko wrócił na Kaszuby, przywożąc ze sobą niestety tylko resztę pieniędzy ze spadku pozostawionego przez ojca. Nie mając więc czego szukać w Kościerzynie zdecydował się na przeprowadzkę do Chmielna. Chmielno w tym czasie było jednym z największych ośrodków garncarskich, gdzie swoje warsztaty miało kilka rodzin, było więc u kogo praktykować, a oto chodziło głównie Franciszkowi.
Wioska ta na pewno podobała się mu, gdyż już wtedy była uznawana za jeden z najpiękniejszych zakątków Ziemi Kaszubskiej. Położona nad trzema jeziorami, otoczona wzgórzami i posiadająca bogatą historię, stanowiła na pewno atrakcyjne miejsce do rozpoczęcia nowego etapu życia. Z niewielkim zasobem pieniędzy w kieszeni nie mógł jeszcze wtedy marzyć Franciszek o uruchomieniu własnego warsztatu. Zaczął więc praktykować jako czeladnik w warsztacie Szczepana Kręczkowskiego, który tak jak inni garncarze chmieleńscy zajmował się wyłącznie wyrobem naczyń użytkowych, niezdobionych. Z tego okresu znany jest również fakt jego pracy zawodowej w pobliskich Kosach, gdzie od roku 1904 istniał warsztat garncarski należący do Franciszka Kobieli.
Po pewnym czasie, kiedy Franciszek stał się posiadaczem sumy wystarczającej na zakup starego domu, ostatecznie postanowił, że zostaje w Chmielnie. Na pewno w podjęciu tego postanowienia dużą rolę odegrała córka chmieleńskiego rybaka Jana Brzeskiego, z którą około 1900 roku zawarł związek małżeński. Liczący 31 lat Franciszek Necel VII wraz z żoną Amalią zamieszkali w zakupionej z uzbieranych pieniędzy checzy – czyli strzechą krytej, o ryglowej konstrukcji chatce, położonej malowniczo nad Jeziorem Białym.
Wtedy to rodzina Franciszka zaczęła się z roku na rok powiększać. Nie szczęściło się jednak garncarzowi z potomstwem, a szczególnie z synami, ponieważ z 12 dzieci (7 synów i 5 córek) połowa zmarła. Z synów pozostał Józef oraz starszy Leon urodzony w 1904 roku, a z córek: Marta, Wanda, Helena i Joanna. Właśnie w starszym synu Leonie Franciszek pokładał wszystkie swoje nadzieje, i jak później się okazało, wcale się nie zawiódł. Mając tyle dzieci i żonę musiał Franciszek zadbać o ich utrzymanie. W 1907 roku postawił obok domu piec garncarski i otworzył własny warsztat, w którym zaczął produkować wyroby podobne do tych, jakie wytwarzali pozostali chmieleńscy garncarze.
Droga do sukcesu
Nie były to jednak czasy łatwe dla tego typu działalności, bowiem już pod koniec XIX wieku rozpoczął się stopniowy upadek garncarstwa, spowodował go gwałtowny rozwój fabryk porcelany i fajansów oraz wprowadzenie na rynek naczyń żelaznych i emaliowanych. Zapotrzebowanie na wyroby garncarskie zaczęło się zmniejszać i być może dlatego mistrz Franciszek został członkiem kapeli wiejskich muzykantów. Jest to bardziej prawdopodobne przypuszczenie niż to, że nowe zajęcie stało się przyczyną zaniedbywania przez niego swojego rodzinnego rzemiosła.
Dopiero wpływ Teodory i Izydora Gulgowskich – twórców pierwszego na ziemiach polskich skansenu we Wdzydzach Kiszewskich – pobudził Franciszka Necla do ożywienia swej twórczości i wzmożenia produkcji. Stało się to dopiero w pierwszych latach po I wojnie światowej, bowiem w czasie wojny Franciszek nie wykonywał swojego zawodu, głównie z braku surowców. Pełnił w tym czasie funkcję miejscowego listonosza. Zapał z jakim zabrał się do pracy oraz inspiracja Gulgowskich sprawiły, że przeszedł on stopniowo do wyrobu na szerszą skalę ceramiki ozdobnej z powolnym ograniczaniem dostawy naczyń i przedmiotów codziennego użytku.
Jako zasługę Franciszka Necla należy wymienić to, że pozostał wiemy tradycji, nie ulegając za bardzo obcym namowom i propozycjom oraz stosując w formowaniu i malowaniu takie kształty i wzory, jakie poznał w warsztacie ojca w Kościerzynie. Znany i ceniony regionalista – autor monografii wsi Chmielne – Bernard Grzędzicki napisał w swojej pracy, że Leon Necel VIII prostował wiele razy mylną wersję, jakoby jego ojciec zmienił te wzory, względnie niektóre z nich nabył dopiero w Chmielnie. Twierdził, że pamięta jeszcze z chłopięcych lat ojcowskie naczynia o tych samych wzorach, z tego czasu, nim nastąpił kontakt z Gulgowskimi oraz innymi znawcami tej sztuki.
Wielka sława
czyli o pobycie Prezydenta DP w Chmielnie Pięknie zdobiona ceramika Neclów stawała się coraz bardziej znana, ponieważ w krótkim czasie nabrała znaczenia oryginalnej twórczości ludowej i już w latach trzydziestych „…nadawała ton na całym Pomorzu w wyrobach ceramicznych i znana była z całej Polsce jako ceramika kaszubska”. Dlatego też nie dziw, że już wtedy warsztat Franciszka Necla odwiedzali liczni etnografowie, naukowcy, turyści z Polski i zagranicy oraz wczasowicze, którzy przybywali do Chmielna.
Niezwykłym wydarzeniem była wizyta u Neclów samego Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Stanisława Wojciechowskiego, który w dniu 28 kwietnia 1923 roku przybył do Chmielna przy okazji swojego pobytu w Kartuzach. Jak zapisano w kronice miejscowej szkoły „…Pan Prezydent kroczył pomiędzy młodzieżą szkolną, ustrojoną chorągiewkami i barwami narodowymi, wołającą stale „Niech żyje” do domu garncarza Necla, gdzie odczekał wyrobienia dwóch naczyń glinianych”. W garncarskim warsztacie dostojnego gościa przyjmował Franciszek Necel VII. Ceramiką z Chmielna interesowały się także inne znane osobistości tego okresu, wśród których Kazimierz Dąbrowski – autor pierwszej monografii Chmielna – wymienia wojewodę pomorskiego Wachowiaka oraz ks. biskupa Okoniewskiego, „który wizytując parafię chmieleńską nie omieszkał wstąpić do Necla i zakupić jego wyroby ceramiczne”.
Bardzo częstym gościem u Franciszka Necla była w tamtym okresie dr Bożena Stelmachowska z Instytutu Zachodnio-Słowiańskiego Uniwersytetu Poznańskiego, która po 10 latach badań na Kaszubach opublikowała w 1937 roku książkę „Sztuka ludowa na Kaszubach”. To właśnie ona jako pierwsza szczegółowo opisała na czym polega ogromna wartość ceramiki Neclów, podkreślając to że „…od kilku pokoleń przekazują tradycyjnie z ojca na syna sztukę garncarską, czyli swoje wzory, swoje formy ceramiczne, swoje motywy i swoje nastawienie psychologiczne do sztuki. Czują i uświadamiają sobie, że są jedynymi garncarzami kaszubskimi i ma to dla nich silną wartość ideową”.
Siedem zasadniczych wzorów
Na piękno ceramiki neclowskiej składają się 4 główne elementy, taki jak: formowanie masy plastycznej, różnorodność kształtów, kolorystyka i przede wszystkim unikatowa kompozycja ornamentyki. Pod względem pochodzenia i znaczenia zdobnictwa kaszubskiej ceramiki ludowej istnieją różne przypuszczenia oraz niekiedy bardzo odmienna interpretacja.
Rozwijało się ono na pewno od najdawniejszych czasów, od prostej ornamentacji do form obecnie znanych. Poważny wpływ na tę twórczość wywarły klasztory: Norbertanek z Żukowa i Bernardynek z Żarnowca. Stwierdzono bowiem, że identyczne wzory jak malowidła na skrzyniach, szafach, w hafcie i na ceramice, mają niektóre stare tkaniny znajdujące się w tych klasztorach.
Z biegiem lat motywy oraz sploty ornamentacyjne przekazywane z pokolenia na pokolenie poczęły się ustalać tak, że już Franciszek Necel stosował do zdobienia swojej ceramiki siedem zasadniczych wzorów.
Były to: 1. różdżka bzu, którą Franciszek nazywał także bukietem bzu i który to motyw uważany jest przez Neclów za najstarszy ornament; 2. mały tulipan; 3. duży tulipan – oba te wzory występują na Kaszubach we wszystkich dziedzinach zdobnictwa, m.in. w hafcie, malarstwie na szkle a także w polichromii sprzętów; 4. gwiazda kaszubska – jest motywem geometrycznym znacznie odbiegającym od zestawu elementów zdobniczych w sztuce kaszubskiej; 5. rybia łuska – kolejny motyw zdobniczy stosowany przez Neclów przypominać ma o obfitości ryb w kaszubskich jeziorach; 6. wianek kaszubski – stosowany najczęściej jako ornament uzupełniający, przypomina wyglądem wianki plecione przez wiejskie dziewczyny; 7. lilia – jest najbardziej skomplikowanym wzorem ceramiki neclowskiej, rzadko stosowanym, o niezwykle trudnym do wytłumaczenia pochodzeniu.
Są to motywy zasadnicze, nie wykluczające wspólnej kompozycji wzorów, co właściwie stanowi też o oryginalności poszczególnych wzorów ceramiki Neclów. Wzory te niemal od 100 lat zdobią wazony, lichtarze, popielniczki, talerze i inne przedmioty codziennego użytku. Na uwagę zasługuje również godło ceramiki Neclów, które datuje się od roku 1936 i należy do inwencji mistrza Leona.
Miało ono powstać zupełnie przypadkowo ale przyznać należy, że jest bardzo oryginalne i jednocześnie może uchodzić jako odbicie piękna panoramy chmieleńskiej. kunszt garncarski Franciszka Necla VII Oprócz przyjmowania zacnych gości, delegacji, turystów, plastyków i etnografów Franciszek Necel musiał jeszcze zarobić na utrzymanie warsztatu i swojej rodziny. Zapotrzebowanie na jego wyroby było bardzo duże, a on musiał jemu sprostać. Jego ceramika stała się nawet modna w miastach, gdzie zaczęto kolekcjonować wyroby sztuki ludowej. Również i to umiejętnie wykorzystał Franciszek. Oprócz dzbanów, talerzy, filiżanek, maselniczek i cukiernic robił on również lichtarze, miski i kropielniczki oraz popularne w tym okresie tabakiery, małe buteleczki i skarbonki.
Zdarzały się także specjalne zamówienia, o których wspomina K. Dąbrowski w „Monografii Chmielna” z 1936 roku pisząc „… Na specjalne życzenie Franciszek robi wazony nawet do jednego metra wysokie. Taki duży wazon z ornamentacją utworzoną ze wszystkich 7 wzorów, zamówił prof. Winogradzki z Wejherowa”. Franciszek Necel jako pierwszy większość swoich wyrobów sygnował pieczątką z napisem: CERAMIKA KASZUBSKA – CHMIELNO – POMORZE . FR. NECEL.
Mylą się więc ci, którzy twierdzą, że dopiero Leon zastosował „stemplowanie” swoich wyrobów. Wielkiego formatu musiał być ten człowiek, który pozostając wiemy rodzinnej tradycji i nie ulegając obcym wpływom doprowadził do tego, że ceramika chmieleńska stała się znana w całej Polsce. Na pewno był bardzo pracowity i uparty oraz miał swoje zasady, których zawsze się trzymał. „…Franciszek Necel strzegł zazdrośnie swoich „tajemnic” zawodowych. Na zapytanie o wzory, motywy, o kształty naczyń nie dawał często odpowiedzi…” – napisała dr Bożena Stelmachowska w książce „Sztuka ludowa na Kaszubach”. Chociaż strzegł swoich tajemnic zawodowych, pozostawił po sobie Franciszek wielką spuściznę, zarówno w postaci swoich wyrobów, jak i ludzi których wyuczył tego trudnego zawodu.
Wśród wielu, dwóch było wybitnych. Jednym z nich był Józef Kaźmierczak (ur. 1914), który naukę zawodu rozpoczął w warsztacie w Chmielnie w 1930 roku i który był później twórcą pięknej ceramiki pokrytej czarną polewą. Najwybitniejszym uczniem był ponad wszystko jego syn Leon, w którym ojciec od początku pokładał wielkie nadzieje. Pozostawił Franciszek po sobie również nowy murowany dom, w części mieszkalny, w części zaś przeznaczony na warsztat. Wybudował go w 1928 roku, zbierając uprzednio grosz do grosza ażeby swojemu następcy stworzyć godniejsze warunki do pracy, niż te w których on rozpoczynał swój pobyt w Chmielnie. Franciszek Necel VII zmarł 17 kwietnia 1935 roku, w wieku 66 lat i został pochowany na cmentarzu w Chmielnie.
Mistrzostwo Leona Necla VIII
Leon Necel był ósmym z kolei garncarzem w tej rodzinie, drugim zaś po Franciszku od momentu przybycia Neclów do Chmielna. Urodził się 10 listopada 1904 roku jako czwarte z dzieci Amalii i Franciszka Neclów. Rzemiosła uczył się w warsztacie ojca, gdzie od małego codziennie przebywał. Dopiero jednak mając 17 lat zaczął gruntownie poznawać tajemnice zawodu garncarza. Wszyscy, którzy go znali podkreślają, że był to człowiek o wielkiej wrażliwości plastycznej i głębokim odczuciu piękna. „… Już mając 15 lat posiadał w palcach delikatne wyczucie niezbędne w pracy ceramika-artysty…” – pisała Izabella Trojanowska w swoim reportażu o rodzinie Neclów.
Ale mimo to – jak wspomina sam Leon – „… nie chciałem zostać garncarzem, gdyż nie znosiłem zapachu gliny, ani nawet widoku półek ze schnącymi naczyniami, które po sufit wypełniały warsztat”. Z czasem przełamał jednak swoje „opory”, kiedy zobaczył swoje pierwsze wazony po drugim wypale, z wzorami i glazurą” – postanowił wtedy, że zostanie garncarzem. Uczył się szybko i pilnie.
Egzamin czeladniczy w zawodzie garncarza zdał – jak wspomina w życiorysie – w 1926 roku. Było to w Kościerzynie, gdzie przed kilkuosobową komisją złożoną z mistrzów i starszych czeladników, wytoczył miskę i dwa dzbany. Dyplom mistrzowski robił w roku 1935 – kiedy po śmierci ojca objął warsztat i chciał jak najprędzej otrzymać papiery mistrzowskie. Egzamin praktyczny składał w warsztacie Meissnera w Kartuzach i był on o wiele trudniejszy niż czeladniczy. Musiał bowiem pokazać, co potrafi. Wytoczył tam 2 wazony, jeden mniejszy i drugi duży – wspaniały o nader skomplikowanych kształtach, namalował na nich wzory i wypalił.
Mistrzem garncarskim został po złożeniu drugiego egzaminu – teoretycznego, przed komisją kwalifikacyjną w Grudziądzu. Było to 21 listopada 1935 roku. Po otrzymaniu dyplomu mistrza garncarskiego Leon Necel VIII rozpoczął samodzielne prowadzenie rodzinnego warsztatu. Nie było to trudne, gdyż odziedziczył po ojcu talent twórcy ludowego i wyczucie piękna. Był w tym samym wieku co jego ojciec, kiedy przybył do Chmielna – liczył 31 lat. Leon bardzo szybko rozwinął produkcję wyrobów garncarskich i jak na czasy międzywojenne stał się bardzo znanym twórcą ludowym. Posiadał już wtedy swoich stałych odbiorców, którzy wysyłali jego ceramikę nawet zagranicę. Warsztat jego również odwiedzało wielu turystów, przedstawicieli władz oraz etnografowie.
Stosunek jego do nich był zupełnie inny niż ojca. Oto co pisze B. Stelmachowska w swojej pracy „Sztuka ludowa na Kaszubach” z 1937 roku – „… Leon Necel, nie uważa za stosowne ukrywanie wzorów, motywów i terminologii garncarskiej przed zwiedzającymi jego warsztat. Rozumie zainteresowanie naukowe i chętnie odpowiada”.
W malowaniu Leon starał się ściśle przestrzegać zasad ojcowskich, stosując 7 odziedziczonych po nim wzorów. Natomiast w formowaniu naczyń oprócz tradycyjnych wazonów, dzbanów i innych wyrobów wykonywał czasami naczynia na zamówienia według życzeń klientów. Najciekawsze z nich były wazony przekraczające 1metr wysokości oraz urny przypominające wyglądem te, ze znalezisk prehistorycznych Pomorza.
Leon stosował także w swojej ceramice różne, bardzo pomysłowe, urozmaicenia, szczególnie w formowaniu naczyń. Czynił to oczywiście z wielkim znawstwem i wyczuciem piękna. „Leon Necel potrafi z garści gliny wyczarować kształt wszelki, forma zmienia się bezustannie pod jego zręcznymi, szybkimi ruchami, a patrząc na to przejmujące zjawisko chciałoby się zatrzymać mistrza, aby nie niszczył powstałego już piękna. Ale Necel jest niewyczerpany w pomysłach i poddaje się natchnieniu twórczemu, które dyktuje mu własne nieobliczalne prawidła” – to cytat z książki B. Stelmachowskiej, która w pełni doceniła mistrzostwo Leona.
W dedykacji swojej książki „Sztuka ludowa na Kaszubach” w 1937 roku napisała: „Panu Leonowi Neclowi – jedynemu garncarzowi kaszubskiemu z wyrazami uznania dla Jego tradycyjnej sztuki”. Ten niebywały kunszt garncarski dostrzegły również ówczesne władze, które w 1937 roku odznaczyły kaszubskiego artystę Brązowym Krzyżem Zasługi. I kiedy wszystko układało się dobrze – wybuchła wojna.
Trudne lata wojny i cepeliowskiej opieki
Zaraz na jej początku Leon zamknął swój warsztat i chciał odczekać ten niepewny okres licząc na to, że wojna szybko się skończy. Ponieważ pod koniec 1939 roku Niemcy wydali zarządzenie, że każdy rzemieślnik musi uzyskać zezwolenie na prowadzenie swojego warsztatu, Leon zgłosił się i je otrzymał. Warsztat znowu ruszył ale w ograniczonym zakresie i nie na długo. Oto jak I. Trojanowska opisuje przyczyny zamknięcia po raz drugi warsztatu – na podstawie relacji Leona – „…Po dwóch wypałach przyjechali do warsztatu Niemcy – kupcy z Gdańska. Obejrzeli, zapytali o cenę, ale kiedy ją usłyszeli, któryś się roześmiał.
Mistrza dotknęło to głęboko. Postanowił: „dio waji szwabi jo nic robić nie będę!”. Ponownie zamknął warsztat, nie wypalając nawet następnej partii naczyń już wytoczonych. Wtedy to Niemcy zaczęli się interesować na dobre Leonem, a to z dwóch przyczyn. Po pierwsze – głośnym stało się to, że nie chciał dla Niemców pracować, a po drugie – kłuły hitlerowców w oczy dumne polskie orły na licznych dyplomach porozwieszanych w domu i warsztacie. Wpisany został na czarną listę i „… jedynie dzięki świadczeniom panny Majkowskiej z Kartuz, na którą mogłem się powołać, że to dziedziczne rzemiosło po ojcach już w ósmym pokoleniu i dlatego przez rząd polski popierane, udało mi się uniknąć natychmiastowego aresztowania” – pisze Leon w swoim życiorysie odnalezionym przez Ryszarda wśród rodzinnych pamiątek.
Musiał jednak Leon wyjechać i dlatego udał się do Gdyni, gdzie zatrudnił się jako szofer w Zakładzie Oczyszczania Miasta, a później w Straży Pożarnej. Koniec wojny zastał go 5 maja 1945 roku daleko w głębi Niemiec w niewoli amerykańskiej, skąd po niespełna miesiącu na podstawie swoich dokumentów został zwolniony. Niebawem wrócił Leon do swojej wioski nad jeziorami kaszubskimi. W Chmielnie zastał cały swój warsztat zrujnowany łącznie z piecem, który Niemcy zdążyli też zniszczyć.
Trzeba było zaczynać od nowa, a nie był to okres najlepszy dla tego typu działalności. Musiał więc Leon swoje marzenia o powrocie do pracy przy kole odłożyć na później i wziąć się za zarabianie pieniędzy na życie. Dopiero w 1946 roku po sprzedaży domku odziedziczonego po śmierci brata mógł wyposażyć warsztat i ruszyć z produkcją.
Po sześciu latach przerwy powrócił Leon do wykonywania zawodu. Już w 1948 roku na wystawie w Bydgoszczy otrzymał za swoje wyroby złoty medal. Przybyło też Leonowi wiele innych obowiązków, musiał bowiem utrzymać przede wszystkim swoją rodzinę liczącą już wtedy 4 osoby, składającą się z żony Felicji (z domu Młyńskiej), synów Eugeniusza i Ryszarda oraz córki Henryki. Leon, jak wspomina „… chciał dalej w tym zawodzie prowadzić dalszy ciąg swojego życia, bo przecież Neclowie z dziada pradziada zawsze sami prowadzili swoje warsztaty …”, ale niestety stanął, jak jego wielcy poprzednicy, przed problemem. Nie posiadał bowiem środków na rozbudowę warsztatu. Nie łatwo mu było podjąć dramatyczną dla niego decyzję, ale nie miał innego wyjścia – takie były czasy w których przyszło żyć.
15 maja 1950 roku warsztat swój, zapasy farb i glazury oraz pozostałe rzeczy wniósł Leon Necel jako swój wkład członkowski do Regionalnej Spółdzielni Rękodzieła Ludowego i Artystycznego w Kartuzach. Sam został zatrudniony jako mistrz w tym zakładzie. Nie wyszła ta decyzja ani Leonowi ani jego ceramice na dobre. Warsztat chmieleński zaczął bowiem zatracać swój oryginalny charakter. Były też w owym czasie kłopoty ze zbytem ceramiki. Rejonowe biuro Cepelii w Gdyni nieudolnie brało się do rzeczy i w magazynie spółdzielni w Kartuzach, a często i w małym, ciasnym warsztacie w Chmielnie ceramika czekała miesiącami na odbiór.
Tymczasem Leon chciał produkować więcej i więcej. Dążył do tego by rozwijać swój spółdzielczy warsztat. Powstał w związku z tym jeden problem. Okazało się, że warsztat trzeba gruntownie przebudować, postawić nowy piec i oddzielną suszarnię oraz zapewnić pracującym tu ludziom odpowiednie warunki pracy. Kiedy Cepelia przełamała wreszcie trudności w organizacji zbytu i ceramika zaczęła przekraczać granice województwa, przebudowę warsztatu uznano za konieczną.
Zapadła wtedy decyzja, że cały zespół Necla z Chmielna przenosi się czasowo do przejętego przez Cepelię warsztatu Meissnera w Kartuzach, a w Chmielnie miała być zaczęta rozbudowa. Nikt nie przewidywał, że będzie się ona wlokła i wlokła. W tym mniej więcej czasie, postanowione zostało, że tradycje garncarskie po ojcu odziedziczy młodszy z synów Leona – Ryszard. Starszy syn Eugeniusz miał się uczyć, a żeby zostać inżynierem lub lekarzem. Czas pokaże, że został inżynierem ale ceramikiem! W 1953 roku za wkład w rozwój sztuki ludowej Leon Necel odznaczony został Srebrnym Krzyżem Zasługi.
Kłopoty z budową ciągnęły się dalej, aż wreszcie w końcu 1955 roku, po wybudowaniu nowego pieca, praca w warsztacie chmieleńskim ruszyła od nowa. Od tego momentu warsztat Neclów, przerobiony i znacznie rozbudowany stał się czymś na kształt małej fabryki kaszubskiej ceramiki. Zatrudnionych zostało kilkadziesiąt osób, które na zmianę produkowały wyroby ceramiczne, Neclowie zaś stali się wyrobnikami we własnym warsztacie.
Na początku lat sześćdziesiątych Leon Necel podupadł na zdrowiu, zaczął chorować i 20 lutego 1968 roku, w wieku 64 lat zmarł. Pozostała po Leonie Neclu wspaniała ceramika zdobiona tradycyjnymi neclowskimi motywami, przechowywana w wielu zbiorach muzealnych i domach na Kaszubach i w całej Polsce. Pozostał po Leonie złożony u notariusza testament, w którym wszystkie wzory, cały zestaw ornamentów, jakimi przez wieki Neclowie zdobili swoją ceramikę, zapisał Leon synowi Ryszardowi.
Ryszard Necel IX
Ryszard Necel IX – ten, który wszystkich prześcignął Urodził się 5 marca 1940 roku jako drugi z synów Felicji i Leona Neclów. Wychowywał się i dorastał u boku ojca, który był już wtedy znanym i cenionym artystą ludowym. Po skończeniu szkoły podstawowej, jako 14-letni chłopiec rozpoczął z dniem l lipca 1954 roku naukę zawodu garncarza w rodzinnym warsztacie Neclów. Zostało to dużo wcześniej uzgodnione, kiedy jego starszy brat Eugeniusz oznajmił, że chce iść się uczyć dalej i nie zamierza zostawać w domu.
Zaczynał jak ojciec od podstaw, od drobiazgów takich jak: wazoniki, lichtarze i kieliszki do jaj. Już wtedy zdaniem wielu znawców tej sztuki wykazywał Ryszard wielki talent w toczeniu wyrobów garncarskich. W 1958 roku złożył egzamin czeladniczy w warsztacie Meissnera w Kartuzach, a 20 kwietnia 1965 roku zdobył tytuł mistrzowski w zawodzie garncarza. W 1968 roku po śmierci ojca Leona VIII rozpoczął kontynuowanie tradycji garncarskich Rodu Neclów. Chciał tworzyć coś, co dawałoby mu satysfakcję ale niestety musiał robić zupełnie coś innego. Robota taśmowa, która miała miejsce w jego warsztacie, nie była dla niego.
Często wspominał, jak beznamiętnie toczył sztukę po sztuce, jedno naczynie za drugim. Do tego potrzebna mu była tylko wprawa, a nie artyzm. Rzeczy, do wykonania których potrzebny był talent i wyczucie piękna. Cepelia niestety nie zamawiała. Najgorsza jednak, zdaniem Ryszarda była bezczynność. Kiedy kończyła się glina przywieziona przez Cepelię, przez pół tygodnia praktycznie był bez roboty. Kiedy wreszcie Cepelia wybudowała duży zakład ceramiczny w Kartuzach i zatrudniła wszystkich ludzi z warsztatu w Chmielnie, Ryszard zaczął walczyć o odzyskanie rodzinnego warsztatu.
Cepelia miała jednak inne zamiary. Chciała bowiem w Chmielnie urządzić coś na kształt muzeum-skansenu. Ryszard nie chciał o tym słyszeć, zbuntował się przeciwko Cepelii, która ażeby go jeszcze bardziej upokorzyć kazała jemu pracować w Kartuzach. Kiedy garncarza poparły miejscowe władze gminne, a sprawa nabrała rozgłosu Cepelia ustąpiła i postanowiła zwrócić warsztat Rodzinie Neclów. Był to wielki dzień – 12 maja 1979 roku Ryszard Necel odzyskał po 29 latach swój rodzinny warsztat. Dopiero teraz mógł przystąpić do realizacji swoich zamiarów i marzeń, a był do tego wspaniale przygotowany.
Odziedziczył po ojcu całą rodzinną wiedzę o tym trudnym ale jakże pięknym rzemiośle oraz talent i zamiłowanie do garncarstwa. Tak jak i jego dziadek i ojciec potrafił „wyczarować” z gliny wszelkie kształty, które zawsze budziły podziw i zachwyt tysięcy ludzi, którzy to oglądali. Spod jego rąk wyszły tysiące wazonów, dzbanów, lichtarzy i innych pięknych wyrobów. Miały one jego „charakter”, bo jak mawiał sam Ryszard „… każdy garncarz ma inny dotyk i to sprawia, że kształt jaki nadaje toczącej się bryle gliny jest jak charakter pisma: u każdego własny, nie do podrobienia …”. Wyjątkowe uzdolnienia w formowaniu naczyń i wieloletnia praktyka powodowały, że naczynia wychodzące spod jego palców miały identyczny kształt. Nie widać na nich było trudu zmagania się z materią.
To dzięki niemu ceramika chmieleńska nadal była odnotowywana we wszystkich przewodnikach i folderach turystycznych. W czasie 40 lat, które spędził przy toczku garncarskim był wielokrotnie wyróżniany i nagradzany na wystawach i konkursach polskiej sztuki ludowej. Za zasługi dla kultury polskiej został w 1988 roku odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. Od września 1991 roku warsztat Neclów był zamknięty dla zwiedzających, ponieważ i dla garncarstwa przyszły ciężkie czasy.
Do Chmielna przyjeżdżało coraz mniej turystów i kupowali oni coraz mniej wyrobów. Zaczęło brakować pieniędzy na farby i glazury, aż w końcu wytwarzanie ceramiki stało się nieopłacalne. Wiarę na lepsze czasy i siły odzyskał Ryszard na początku 1993 roku, kiedy to z inicjatywy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego zaczęto tworzyć w warsztacie Neclów muzeum.
Ryszard zaczął wtedy pomagać, udostępnił całą posiadaną dokumentację oraz dzień po dniu opowiadał historię swojej rodziny, którą skrzętnie spisywał autor tego przewodnika. Dnia 23 czerwca 1993 roku zostało uroczyście otwarte Muzeum Ceramiki Kaszubskiej Neclów, z którego Ryszard był bardzo dumny i na które czekali mieszkańcy Chmielna, a szczególnie turyści odwiedzający Chmielne.
Ogromny wkład w dzieło tworzenia muzeum miały dzieci ze Szkoły Podstawowej w Chmielnie, które w ciągu niespełna roku zebrały prawie 300 eksponatów ceramiki chmieleńskiej Neclów. Pomagali im oczywiście nauczyciele miejscowej szkoły. Ryszard Necel do końca życia był aktywny, wspólnie planowaliśmy obchody 100 lecia ceramiki Neclów w Chmielnie, mówił kogo trzeba zaprosić i marzył o zrobieniu z tej okazji wielkiego na 1 metr dzbana, takiego jakie on i jego poprzednicy potrafili zrobić.
Pragnął, aby Chmielne było znane z ceramiki tak jak przez 100 lat pobytu Neclów w Chmielnie. Przez cały 1995 rok prowadził warsztaty ceramiczne w ramach realizacji projektu Ministerstwa Kultury i Sztuki zmierzającego do ratowania ginących zawodów. Niestety Ryszard Necel IX zmarł nagle dnia 4 stycznia 1996 roku przeżywszy 55 lat. Chmielne straciło człowieka, który przez kilkadziesiąt lat je rozsławiał i ubogacał wykonując trudny ale jakże piękny zawód garncarza.
Jego wkład do kultury regionu kaszubskiego nigdy zapewne nie zostanie zapomniany. Świadectwem jego wielkiego kunsztu pozostaną wyroby, które wyszły spod jego rąk, a znajdują się dzisiaj w zbiorach wielu krajowych muzeów, a także prywatnych kolekcjonerów i miłośników sztuki ludowej w Polsce, Niemczech, Belgii, Francji, Anglii oraz USA i Kanadzie. Można je również podziwiać w rodzinnym muzeum ceramiki Neclów.
Ryszard Necel pozostawił po sobie wielu uczniów, którzy już od dawna są mistrzami w zawodzie garncarza i tych, którzy dopiero będą nimi, tak jak jego siostrzeniec Karol Elas, który przybrał sobie nazwisko Necel po to, ażeby dalej kontynuować dzieło Neclów. W ciągu 3 lat Ryszard przekazał jemu znane sobie tylko tajniki kaszubskiego garncarstwa ludowego. Te które odziedziczył po ojcu Leonie i dziadku Franciszku. Karol potrafi dzisiaj już wiele.
Turystom odwiedzającym coraz liczniej warsztat, pokazuje jak wyrabia się naczynia ceramiczne. Sam przygotowuje glinę z której toczy później zgrabne wazony, lichtarze, dzbanki i inne wyroby. Zamierza dalej pracować w tym zawodzie po to, ażeby Chmielno nadal było znane z wytwarzanej tu pięknej ceramiki neclowskiej.
Wokół sama glina
Sam wyrób naczyń u Neclów nie różni się niczym od innych tego rodzaju produkcji. Potrzebną na roczną produkcję glinę garncarską wydobywa się z ziemi nie zawierającej margli, a następnie magazynuje się ją na wolnym powietrzu celem tzw. mrożenia, ażeby stała się krucha. Z kolei przed przystąpieniem do produkcji przegniata się ją przy pomocy walców czyli „młyna”, dodając do gliny odpowiednią ilość wody. Rozpoczynając pracę nad konkretnym wyrobem garncarz formuje bryłę o masie odpowiedniej dla danego naczynia, po czym kładzie ją na koło garncarskie. Ostateczny kształt otrzymuje używając dłoni i palców.
Na tym etapie pracy niezbędne garncarzowi są również: kawałki nierdzewnej blaszki, naczynie z wodą, gąbka do wygładzania i osuszania wnętrza tworzonego naczynia oraz drucik do odcinania dna od koła. Podczas suszenia wyrobów ustawionych na deskach lub półkach, trwającego od 3 do 7 dni, w zależności od wielkości form, niektóre wyroby poddaje się pobiałce czyli procesowi zmiany koloru gliny. Naczyniom, które mają zatrzymać tło o kolorze ceglastym, nie daje się pobiałki.
W takim stanie wyroby wysychają do reszty. Natomiast naczynia, które mają mieć inny kolor niż ceglasty otrzymują pobiałkę. Pobiałka inaczej zwana polewą albo angobą to płynna, delikatna glinka, która po nałożeniu na powierzchnię uformowanego naczynia daje odmienną barwę od reszty. W zależności od tego jaki tlenek metalu dodano do pobiałki, uzyskiwano odpowiednią barwę. W pracowni Neclów stosowano najczęściej barwne polewy, takie jak: białą, brązową, żółtą, zieloną i granatową.
Tak przygotowane naczynia wypala się po raz pierwszy w temperaturze 800-850°C w piecu garncarskim, ażeby uzyskać tzw. półfabrykat ceramiczny. Pierwszy piec służący do tego celu wybudował sam Franciszek i był to typ pieca wolnostojącego czyli znajdującego się poza warsztatem garncarskim. Obecnie do pierwszego wypalania używa się pieca wybudowanego przez Cepelię w 1955 roku, opalanego drewnem i węglem i mogącego pomieścić około 500 sztuk różnego rodzaju wyrobów ceramicznych. Kolejną czynnością, wykonywaną zwykle przez kobiety, jest malowanie. Odbywa się ono przy pomocy dwóch rodzajów pędzli: zwykłego oraz tzw. „rożka”.
Pracą tą, jak to u Neclów od wieków bywało zajmowały się kobiety z rodziny albo sami garncarze, a w przypadku Ryszarda było to jego ulubione zajęcie. Następnie odbywa się glazurowanie czyli pokrywanie szkliwem. Szkliwo, czyli tzw. „glazura” to lśniąca powłoka, którą pokrywa się wyroby ceramiczne w celu otrzymania gładkiej powierzchni, blasku, nieraz koloru oraz uzyskania nieprzesiąkliwości. Wykonuje się je najpierw od wewnątrz poprzez nalewanie odpowiedniego roztworu, potem powierzchni zewnętrznej przy całkowitym zanurzeniu naczyń mniejszych, a polewaniu przy pomocy kubka wyrobów większych. Zaraz potem następuje drugie wypalanie, tym razem w temperaturze 900 -950°C.
Do tego służy nowy piec elektryczny, w którym można pomieścić kilkadziesiąt wyrobów, od doniczki do popielniczki. Drugie wypalanie to ostatni etap pracy nad każdym wyrabianym u Neclów naczyniem. A jest tych naczyń niemało. Neclowie od wieków wytwarzali przedmioty, które służyły ludziom do różnych celów. Pierwszy z nich Franciszek Necel po przerwie, spowodowanej brakiem zbytu na swoje wyroby, rozpoczął za namową Teodory i Izydora Gulgowskich wytwarzanie ceramiki ozdobnej z powolnym ograniczaniem ceramiki użytkowej.
Nie ulegając obcym namowom i propozycjom pozostał wiemy tradycji rodzinnej, stosując w formowaniu i malowaniu takie kształty i wzory jakie stosowali jego przodkowie. Do naczyń jego wyrobu zaliczyć należy: doniczki do kwiatów, wazony, dzbany, garnki z przykrywką, miski oraz talerze, dzieże, donice do mielenia tabaki, popielniczki. Na szczególną uwagę zasługują dwojaki, a także kropielniczki należące do zakresu wytworów kultowych, posiadające własny, przystosowany funkcyjnie kształt i dekorację.
Leon Necel, który po śmierci ojca w 1935 roku przejął warsztat, pomimo że przestrzegał ojcowskiej zasady, w formowaniu oprócz tradycyjnych wyrobów wykonywał także niektóre przedmioty specjalnie na zamówienie, według życzenia odbiorcy. Zdaniem wielu znawców tej sztuki, Leon Necel potrafił wyczarować z garści prostej gliny kształt wszelki. Był niewyczerpalny w pomysłach i poddawał się często natchnieniu twórczemu, które dyktowało mu własne, nieobliczalne z góry prawidła. Szczególnie wyspecjalizował się w wyrobie wazonów wielkich rozmiarów, z których najciekawsze były te przekraczające 1 metr wysokości.
Taki wazon widzimy na zdjęciu z 1935 roku na którym mistrz prezentuje swoją pracę mistrzowską wykonaną w warsztacie Meissnera w Kartuzach. Ciekawostką jest również to, że Leon jako jedyny z Neclów wykonywał także piękne kafle piecowe zdobione siedmioma wzorami. Ryszard Necel, który już w wieku 14 lat zasiadł przy kółku garncarskim także pozostał wiemy rodzimej tradycji, ale prześcignął w tym co robił, zarówno ojca jak i dziadka. W kształtowaniu naczyń posiadał on wyjątkowe uzdolnienia, co zawdzięczał niespotykanej elastyczności swych dłoni i palców.
Spod jego dłoni wyrastały także piękne kształty naczyń, które niby były takie same jak u Leona i Franciszka, ale zarazem piękniejsze.. Wśród większej ilości naczyń tego samego formatu i tej samej objętości trudno byłoby zauważyć milimetrową choćby różnicę w rozmiarach. Obserwując pracę Ryszarda odnosiło się wrażenie jak gdyby wszystko wychodziło nie spod jego rąk, tylko spod maszyny. Wśród jego wyrobów szczególnie piękne były duże wazony, talerze, lichtarze, kufle, dwojaki oraz urny nawiązujące kształtem do znalezisk archeologicznych w okolicy Chmielna.
Muzeum Ceramiki Kaszubskiej Neclów zaprasza...
Zaczęło ono powstawać na początku 1993 roku, kiedy wśród działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Chmielnie zrodził się pomysł utworzenia w warsztacie muzeum ceramiki. Spotkał się on z akceptacją i wsparciem finansowym władz samorządowych gminy oraz uznaniem rodzin Neclów i Elasów. Szczególnie zadowolony był Ryszard, który bardzo aktywnie i ze znawstwem właściwym całej dynastii Neclów włączył się w prace mające na celu przygotowanie dokumentacji historycznej obrazującej dzieje ceramiki Neclów.
Ekspozycję urządzono z wyrobów ceramicznych, które dzięki ofiarności dzieci i ich rodziców trafiły do Szkoły Podstawowej w Chmielnie. Był to ich ogromny wkład w ratowanie i zachowanie ceramiki neclowskiej dla współczesnych i przyszłych pokoleń oraz w celu jej prezentacji dla odwiedzających Chmielne turystów. 23 czerwca 1993 roku zostało uroczyście otwarte Muzeum Ceramiki Kaszubskiej Neclów, które zbiegło się z 70 rocznicą wizyty Prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego w warsztacie Franciszka Necla. Jest to nietypowe muzeum, można w nim, na pierwszym piętrze, zarówno obejrzeć pracę garncarza na kole garncarskim, jak i samemu spróbować sztuki „lepienia” garnków.
Możliwość podziwiania pracy garncarza zostawia u wielu ludzi niezapomniane wrażenia, jesteśmy bowiem świadkami powstawania wspaniałych form ceramicznych, które garncarz potrafi wytoczyć z garści gliny, którą kładzie na kole. Warto również bliżej przyjrzeć się gotowym, wyrobionym już naczyniom, które ustawione na półkach wysychają czekając na dalszą obróbkę.
Często można zastać siedzącą w tym pomieszczeniu malarkę, która wprawnymi ruchami nanosi wzory neclowskie na wypalone pierwszy raz naczynia. Na ostatnim piętrze warsztatu znajduje się ekspozycja muzealna ceramiki trzech pokoleń Neclów, które ustawione w gablotach dają nam możliwość ich podziwiania i porównania mistrzostwa z jakim zostały wykonane. Możemy tu również zapoznać się z bogatą historią rodziny Neclów, którzy już od 100 lat tworzą w Chmielnie.
Podziwiać tu możemy również dyplomy i wyróżnienia jakimi nagradzano Neclów za ich wielki artyzm i wkład w rozwój kultury ludowej Kaszub. Na ścianie dumnie prezentują się wzory ceramiki Neclów, które przekazywane z pokolenia na pokolenie nie zmieniały się i dzisiaj również zdobią ich ceramikę. Namalowała je na szkle znana malarka ludowa Krystyna Malek z Garcza, a oryginalność ich potwierdził sam Ryszard Necel. Ciekawym eksponatem jest także stojące przy wejściu koło garncarskie zwane bardzo często toczkiem. Jest to dawny typ koła garncarskiego, poruszanego nogami, którego przez wiele lat używał Leon Necel.
Zostało wykonane w roku 1936, a więc już po śmierci Franciszka. Przewodnikami po wystawie jak też po całym muzeum są Karol i jego brat Rafał, którzy potrafią długo i ciekawie opowiadać o swoich wielkich przodkach. Prawie na samym dole znajduje się najważniejsza część muzeum, jak mawiał Ryszard „serce” każdego warsztatu garncarskiego.
Jest to pomieszczenie, w którym mieści się piec do wypalania ceramiki. Tu kończy się ciężka praca garncarza, kiedy po drugim wypalaniu naczynia wyjmuje się z pieca, można wtedy już tylko podziwiać efekt jego pracy. Piec, który jeszcze do dzisiaj jest używany do pierwszego wypalania, wybudowała kartuska Cepelia, kiedy w latach 1954-1955 rozbudowywała warsztat, w celu zwiększenia jego produkcji.
Tu możemy dokonać zakupu pięknych pamiątek ceramicznych, które zawsze będą przypominały pobyt w Chmielnie i zachęcały do ponownego przyjazdu na Kaszuby.
Autor opracowania:
© Stanisław Klimowicz- Chmielno